Historie Przodkow

Szarża pod Rokitną 1915 rok. Kim był Władysław Lipczyk?

Słynna w okresie międzywojennym, dziś już trochę zapomniana – szarża pod Rokitną… Za kilka dni, dokładnie 13-go czerwca 2020 roku minie 105-ta rocznica tego wydarzenia.
13.06.1915 roku polska kawaleria, a konkretnie drugi szwadron II Brygady Legionów, pod dowództwem rotmistrza Zbigniewa Dunin – Wąsowicza dokonał brawurowego ataku na silnie obstawione pozycje rosyjskie. Miało to miejsce w pobliżu wsi Rokitna, na ówczesnej linii frontu w okolicy Rarańczy i Czerniowiec, na pograniczu Bukowiny i Besarabii; obecnie jest to terytorium Ukrainy.

Walki na tym odcinku frontu trwały już kilku dni. Wojska sprzymierzone pod dowództwem austryjackim próbowały przełamać impas i przedrzeć się przez linię rosyjskiej obrony; niestety bezskutecznie. 13-go czerwca to Rosjanie przygotowywali się do zmasowanego ataku aby przełamać linię frontu. W tej sytuacji austryjackie dowództwo, prawdopodobnie węgierski kapitam Vagas, wydało rotmistrzowi Dunin – Wąsowiczowi rozkaz szarży.

Około południa rotmistrz na czele 63 uzbrojonych w szable ułanów ruszył do ataku. Szarża była tak gwałtowna, że ułani – mimo huraganowego ognia rosyjskich karabinów maszynowych i artylerii – w około kwadrans przedarli się przez trzy linie okopów wroga. Obrona rosyjska została przełamana. Polscy żołnierze okupili jednak zwycięstwo dużymi stratami. Podczas szarży zginęło 17 z nich, w tym rotmistrz Dunin-Wąsowicz i kilku oficerów, między innymi dowódca 2. Szwadronu por. Jerzy Topór-Kisielnicki. Dwudziestu siedmiu legionistów zostało ciężko rannych, kilku trafiło do niewoli rosyjskiej, gdzie jeden zmarł na skutek odniesionych ran. Na własnych wierzchowcach z pola bitwy wróciło tylko sześciu kawalerzystów.

Chociaż efekt militarny tego brawurowego natarcia nie od razu zostal wykorzystany (rosyjskie okopy chociaż zdobyte, nie zostały zajęte przez wojska polsko – austryjackie), to jednak następnego dnia Rosjanie, złamani z pewnością na swój sposób tą brawurową polską szarżą, sami opuścili okopy i wycofali się. Pozwoliło to na przełamanie linii frontu i kontynuacje natarcia w głąb Rosji.
I chociaż specjaliści do spraw wojskowości wielokrotnie podważali sens szarży i poświęcenia tylu ludzkich istnień, to przeszła ona do historii jako symbol nieugiętości, odwagi i poświęcenia polskiego żolnierza. Szarża pod Rokitną stała się legendą.

Dekoracja odznaczeniami żołnierzy, którzy brali udział w szarży pod Rokitną
Dekoracja odznaczeniami żołnierzy, którzy brali udział w szarży pod Rokitną
Dekoracja odznaczeniami żołnierzy, którzy brali udział w szarży pod Rokitną
Dekoracja odznaczeniami żołnierzy, którzy brali udział w szarży pod Rokitną

W okresie międzywojennym bitwę tę często porównywano do tej w wąwozie Somossiera z 1808 roku. Wówczas szarża niewielkiej grupy polskich szwoleżerów otworzyła Napoleonowi drogę na Madryt. Szwoleżerowie pod dowództwem Jana Leona Kozietulskiego, tak jak legioniści w 1915 roku, walczyli w obcej armii o niepodległość Polski i wykazali się niezwykłym męstwem i odwagą.
W drugiej zwrotce znanej pieśni patriotycznej „Czerwone Maki na Monte Cassino” te dwie szarże są z resztą również do siebie porównywane:
„Runęli przez ogień straceńcy,
Niejeden z nich dostał i padł,
Jak ci z Samosierry szaleńcy,
Jak ci spod Rokitny sprzed lat.”

W 1917 roku uczestnicy szarży i rodziny poległych otrzymali „Krzyż Rokitniański”, specjalną odznakę wybitą dla upamiętnienia tego bohaterskiego wydarzenia. 26 lutego 1923 r. szczątki ułanów poległych pod Rokitną ekshumowano i przeniesiono na wydzieloną kwaterę Cmentarza Rakowickiego w Krakowie. Podczas uroczystego ponownego pochówku sam marszałek Józef Piłsudski dekorował trumny krzyżami Virtuti Militari, a uroczystości pogrzebowe celebrował biskup Adam Stefan Sapieha.
Utworzony w 1918 roku, zaraz po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, drugi Pułk Szwoleżerów, otrzymał w 1919 roku zaszczytne imię „Rokitniańskiego”.

W 1934 roku dla upamiętnienia legendarnej szarży Wojciech Kossak namalował obraz inspirowany jej przebiegiem:

Obraz Wojciecha Kossaka Bitwa pod Rokitną
Wojciech Kossak – Szarża pod Rokitną
za By Wojciech Kossak – http://www.pinakoteka.zascianek.pl/Kossak_W/Images/Rokitna.jpg, Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=23493786

Była więc szarża pod Rokitną legendą, synonimem bohaterstwa i poświęcenia się dla Ojczyzny, walk o niepodległą Rzeczposplitą.
Ale była też – i jest przecież nadal – częścią historii mojej rodziny. Jednym z ułanów biorących w niej udział (któremu dane było wyjść z tej walki bez szwanku) był Władysław Lipczyk.

Władysław urodził się w 1896 roku w Kromołowie (obecnie dzielnica Zawiercia). Co do konkretnej daty urodzenia Władysława – niestety nie mam pewności, ponieważ w dokumentach, które udało mi się zdobyć występują różne jej wersje; 4 luty, 4 czerwiec lub 20 październik 1896 rok, a księgi chrztów z kromołowskiej parafii z tego roku niestety nie zachowały się.
Wydaje mi się, że data 20 października może być najbardziej prawdopodobna. Być może inne, „wcześniejsze” były podane przy zaciąganiu się do wojska, przy załatwianiu formalności związanych z przyjęciem do Legionów… Władysław rozpoczął swą służbę już w sierpniu 2014 roku, a zatem być może zanim tak naprawdę skończył 18 lat. Mógł w takim wypadku podać fałszywą datę urodzenia by uchodzić za pełnoletniego w momencie werbunku…

karta ewidencyjna Władysława Lipczyka w Centralnym Archiwum Wojskowym
karta ewidencyjna Władysława Lipczyka w Centralnym Archiwum Wojskowym

Władysław był synem Władysława Lipczyka (którego w dalszej części mojej opowieści nazywać będę dla odróżnienia – seniorem) i Florentyny z Mularczyków. Jego Tato był bratem mojej praprababci Aleksandry z Lipczyków Blajerowej. Niestety w roku urodzeniu syna, Władysław senior zmarł. Był to zapewne ogromny cios dla całej rodziny, szczególnie dla młodej wdowy. Władysław senior odszedł w maju 1896 roku, nie wiadomo zatem czy w ogóle doczekał on narodzin syna… W 1898 roku Florentyna wyszła ponownie za mąż za Wincentego Burzyńskiego. To pewnie on tak na prawdę pełnił rolę ojca małego Władysława… Chociaż jestem pewna, że rodziny Lipczyków i Blajerów interesowały się chłopcem i uczestniczyły w jego wychowaniu. Z oczywistych względów nigdy nie poznałam moją praprababcię Aleksandrę, ale z opowieści rodzinnych jestem w stanie dość łatwo określić jej charakter i osobowość (Aleksandrze z pewnościę zadedykuje w przyszłości osobny wpis na tym blogu). Myślę, że mogła mieć spory wpływ na życie małego Władysława…
Sądzę, że był On też stałym towarzyszem zabaw mojej prababci Stanisławy i jej rodzeństwa – byli praktycznie rówieśnikami.

Praprababcia Aleksandra pochodziła z rodziny hołdującej patriotycznym zasadom i te z pewnością starała się przekazać swoim dzieciom, a także jak zgaduję Władysławowi, synowi zmarłego, ukochanego brata. Domyślam się, że także mama i ojczym młodzieńca, jako rodowici Kromołowianie, pochodzący z szanowanych tamtejszych rodzin, patriotyzm i odwagę stawiali w swej hierarchii wartości niezwykle wysoko.
Nie wiem czy to wychowanie, czy po prostu młodzieńcza chęć przeżycia przygody, poznania czegoś nowego, spowodowały, że Władysław wstąpił do Legionów. Nie mam na to żadnych dowodów, ale być może również brat Władysława – Józef walczył w oddziałach powołanych do walki przez późniejszego marszałka Pilsudskiego. Zgodnie z rodzinną legendą Legionistą był też syn Aleksandy, wuj mojej Babci – Antoni Blajer; być może trzej młodzieńcy razem zaciągnęli się do polskiego wojska… Według relacji nieżyjącej już mojej cioci Gabrieli z Blajerów Felisiak, Antoni miał nawet przebywać jakiś czas w niewoli rosyjskiej. Niestety jak do tej pory żadnych dokumentów potwierdzających tę opowieść nie odnalazłam…

Ale wróćmy do Władysława.
Według informacji zamieszczonych w wykazie legionistów na stronie internetowej Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku oficjalnie rozpoczął on służbę dnia 20 sierpnia 1914 roku. W dokumentach swych podał informację, że wcześniej pracował jako ogrodnik. W Legionach służył w oddziale sztabowym kawalerii na froncie karpackim i bukowińskim. Po bitwie pod Rokitną Władysław został odznaczony austryjackim Brązowym Medalem za Waleczność (reskrypt c. i k. Komendy LP nr 3017233.234 z 21 VI 1915). Oczywiście otrzymał też wcześniej wspomniany przeze mnie Krzyż Rokitiański. Następnie kontynuował służbę w II Dyonie i 2. pułku Legionów aż do kryzysu przysięgowego (VII 1917). 6 IV 1917 wymieniony jako uprawniony do odznaczenia austyjackiego Krzyżem Wojskowym Karola.

Jak przebiegały losy Władysława zaraz po zakończeniu wojny tego niestety nie wiem… Z pewnością z walk wrócił z jednej strony w glorii chwały bohatera jednej z najsłynniejszych bitew Legionów, z drugiej strony – pewnie pokiereszowany jeśli nie fizycznie to z pewnością psychicznie trudnymi przeżyciami wojennymi… Bo cóż może czuć dziewiętnastoletni chłopak, który z szablą na koniu szarżuje pod silnym atakiem artyleryjskim na silnie obsadzone pozycje wroga? Który ogłuszony wybuchami, seriami karabinów i rżeniem padających koni nie wie czy jeszcze kiedyś w życiu usłyszy coś innego? Który w akcji tej traci wielu ze swych, równie młodych i równie walecznych, towarzyszy broni? Który spędzając Wigilie w mrozie i śniegu obcej ziemi nie jest pewien czy kiedykolwiek wróci do swego Kromołowa? Można sobie tylko wyobrażać ile razy w snach, a właściwie w sennych koszmarach wracał do tych wydarzeń… Szarża pod Rokitną jak i z pewnością inne bitwy, potyczki, patrole pozostały już na zwasze częścią Jego życia.

Oczywiście nie wiem co tak naprawdę czuł Władysław, jak radził sobie z wojennymi przeżyciami . Wiem natomiast, że w 1926 roku, 26-go grudnia w Częstochowie zawarł on związek małżeński z panną Marianną Kochańską. Zarówno Władysław jak i Marianna z rodzicami mieszkali w tym czasie w Częstochowie – Zawodziu. Marianna urodziła się w Ogrodzieńcu (to zaledwie kilka kilometrów od Kromołowa), a jej mama Franciszka Kochańska, na nazwisko panieńskie miała – Lipczyk! Zgodnie z aktem ślubu Młodzi otrzymali 20 listopada 1926 roku z Nuncjatury Apolstolskiej w Warszawie zezwolenie na zawarcie związku małżeńskiego pomimo pokrewieństwa…
Wiele razy zastanawiałam się czy była to tak silna miłość, że spokrewnieni ze sobą Marianna i Władysław postanowili się pobrać? Czy to raczej rodzina chciała aby dotknięty trudami wojny Władysław pozostawał pod czułą opieką bliskich ? A może wszystko po trochu… .

Władysław już co najmniej od lutego 1926 roku mieszkał w Częstochowie i tam przy ulicy Bociana prowadził handel chlebem (piekarnie?) i sklep spożywczy. Przy ulicy Bociana mieszkała też Marianna; kto wie może ten „rodzinny biznes” zbliżył Młodych do siebie.
W tym samym czasie podobną działalność w Zawierciu prowadzili synowie praprababci Aleksandry, kuzyni i z pewnością towarzysze dziecięcych zabaw Władysława; Roman, Jan i Stanisław. Ich Mama Aleksandra miała w tej rodzinnej działalności handlowej także swój udział. Również Antoni Blajer, ten który według rodzinnej legendy także był Leginistą, po I-szej Wojnie Swiatowej prowadził – tym razem w Sosnowcu – hurtownie spożywczo-kolonialną oraz piekarnię… Natomiast inny syn Aleksandry, Stefan był właścicielem piekarni w Częstochowie. Z dokumentów do których udało mi się dotrzeć wynika, że główną pomysłodawczynią i inicjatorką tych rodzinnych biznesów była właśnie praprababcia Aleksandra i jej mąż, mój prapradziadek Piotr Blajer. Smiem twierdzić, że skoro Aleksandra widziała, że sklepy i piekarnie jej rodzonych synów rozwijają się i przynoszą zyski, mogła zachęcać i być może wspierać syna zmarłego brata w podobnym projekcie.

Z dostępnych dokumentów, wydaje się, że Władysław prowadził działalność handlową w Częstochowie co najmniej do wybuchu II wojny światowej. Czy potem pozostał w Częstochowie, czy w jakiś sposób włączył się do walki czy może wrócił do Kromołowa – niestety po dziś dzień nie udało mi się ustalić…
Nie wiem czy Władysław i Marianna mieli dzieci, czy gdzieś żyją potomkowie naszego dzielnego ułana… Wiem, że miał przyrodnie rodzeństwo, którego potomkowie żyją; nie jestem w stanie jednak ustalić ich danych i nawiązać z nimi kontaktu… Być może byliby w stanie dodać coś do mojej opowieści o Władysławie… Ale nie tracę nadziei, wiem, że w poszukiwaniach genealogicznych trzeba zawsze cierpliwie szukać i czekać, a odpowiedzi na wiele pytań z czasem pojawią się…
Gdyby ktoś z Was, Drodzy Czytelnicy, miał jakieś informacje w tej sprawie, bardzo proszę o kontakt! Tak bardzo chciałabym dopisać dalszy ciąg historii Władysława…

I jeśli ktoś z Was będzie kiedykolwiek, w Zawierciu, w pobliżu pomnika Józefa Piłsudskiego przy fontannie na tzw. Żabkach, proszę o chwilę refleksji i zadumy nad listą (z pewnością niepełną) mieszkańców ziemi zawierciańskiej – uczestników walk o niepodległość Polski…

Pomnik Józefa Piłsudskiego w Zawierciu
Pomnik Józefa Piłsudskiego w Zawierciu
Fragment Pomnika Józefa Piłsudskiego w Zawierciu
Fragment Pomnika Józefa Piłsudskiego w Zawierciu

Wszystkim zainteresowanym tematyką walk II Brygady Legionów oraz wspomnieniami uczestników walk, serdecznie polecam opracowanie: „Nie tylko pierwsza brygada. Z legionami na bój” Stanisława Jana Rostworowskiego, Oficyna Wydawnicza P.W. Egross, Warszawa 1993 rok.
Jest to niezwykle ciekawy zbiór listów, wspomnień, dokumentów, wydaje się nigdzie poza tym wspomnieniowym wydawnictwem niepublikowanych i niecytowanych – pozostawionych przez legionistę, ułana Stanisława Rostworowskiego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *