Kim był Jan Sadzawicki?
W jednym z moich pierwszych wpisów na tym blogu (Moje Pierwsze Spotkanie z Genealogią), opisałam moment, tę krótką chwilę, kiedy postanowiłam zająć się odkrywaniem historii moich antenatów. Stojąc nad grobowcem moich przodków, rodziny Blajerów, w Zawierciu i czytając dość mocno zatarte przez czas litery, zastanawiałam się kto dokładnie jest w nim pochowany. Większość nazwisk brzmiała znajomo. Jedno jednak było mi zupełnie nieznane: Jan Sadzawicki. Kim właściwie był Jan Sadzawicki?

Nie miałam pojęcia… A bardzo mnie to pytanie nurtowało. Postanowiłam, że muszę dowiedzieć się kim On był… I dlatego dziś mogę śmiało powiedzieć, że w dużej mierze to właśnie Janowi Sadzawickiemu zawdzięczam swoją genealogiczną pasję :-). To właśnie od zainteresowania Jego osobą wszystko się zaczęło.
Decyzja o poszukiwaniach zapadła. W tamtym czasie jednak, szczerze powiedziawszy, nie miałam żadnego pomysłu gdzie mogłabym się czegokolwiek o Janie dowiedzieć. Na początek zapytałam oczywiście mojego Tatę czy nazwisko to jest mu znane, czy coś o Janie wie. Tata wyjaśnił mi tylko tyle, że Jan, w latach dwudziestych, a właściwie do swej śmierci w 1932 roku, pomagał w zawierciańskiej piekarni Blajerów. Nic więcej niestety nie mógł mi powiedzieć. Zastanowiło mnie to bardzo. Bo jeśli Jan byłby jedynie pracownikiem, pomocnikiem zatrudnionym przez moich przodków, to czy byłby pochowany w rodzinnym grobowcu? Wydawało mi się, że nie jest to raczej możliwe…
Postanowiłam zatem zagłębić się w historię rodu Blajerów, mając nadzieję, że przy okazji natrafię także na Jana Sadzawickiego. Biorąc pod uwagę datę urodzin Jana wyrytą na nagrobnej płycie (1865), doszłam do wniosku, że musiał być on najprawdopodobniej spokrewniony czy spowinowacony z moimi prapradziadkami. Mój prapradziadek, Piotr Blajer urodził się bowiem w 1857 roku, a Jego żona Aleksandra z Lipczyków w 1865. Była zatem, przynajmniej według inskrypcji nagrobnej, rówieśnicą Jana.

O Piotrze i Aleksandrze w tamtym czasie praktycznie nic wiedziałam. Tyle tylko, że przez cały okres swojego małżeństwa mieszkali oni w Zawierciu. Przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. W późniejszych poszukiwaniach wyszło bowiem na jaw, że przez pierwsze dwa, może trzy lata po ślubie mieszkali oni w pobliskim Ogrodzieńcu. Ale wtedy jeszcze o tym nie wiedziałam. W Zawierciu urodziły się natomiast prawie wszystkie dzieci Piotra i Aleksandry. Tam prowadzili piekarnię i sklep. Ale czy stamtąd pochodzili? Kim byli ich rodzice, rodzeństwo, przodkowie? Pytań miałam setki, a odpowiedzi schowane były głęboko w starych, przepastnych, archiwalnych księgach…
Piotr i Aleksandra wstąpili w związek małżeński, jak domyślałam się w tamtym czasie, mniej więcej w ostatnich piętnastu latach XIX wieku. Zawiercie przeżywało wtedy prawdziwy boom rozwojowy. Powstawały nowe fabryki i zakłady przemysłowe, łącznie ze słynnym TAZ. Moi przodkowie mogli tam zatem przybyć, jak wiele innych osób „za pracą”… Zeby dowiedzieć się czegoś więcej, potrzebny był mi akt ślubu Piotra i Aleksandry. Poszukiwanie takiego dokumentu, jeśli nie ma się pewności gdzie i kiedy ceremonia mogła mieć miejsce, to jak przysłowiowe szukanie igły w stogu siana… Niestety … Moje poszukiwania na kilka dobrych miesięcy stanęły w miejscu. Ale z pomocą przyszedł mi wtedy i podzielił się ważnymi informacjami Pan Profesor Wojciech Blajer. Pan Profesor od wielu lat zajmuje się hobbystycznie badaniem historii rodu Blajerów. Dzięki Jego wskazówkom i informacjom, moje poszukiwania ruszyły z miejsca.
Udało mi się odnaleźć tak potrzebny mi akt ślubu Piotra i Aleksandry! Okazało się, że ceremonia ta miała miejsce w 1888 roku w Kromołowie. To właśnie z tego miasteczka pochodziła panna młoda, a pan młody urodził się w Olkuszu. A właściwie w Ujkowie, pod Olkuszem. Co więcej; w akcie małżeństwa podane były rówież dane rodziców państwa młodych. Dowiedziałam się, że Piotr byl synem Antoniego Blajera i Karoliny z Sadzawickich! Bingo! Sadzawidzcy, których szukałam! Czyli Jan i Piotr byli rodziną! Mogłam być już tego praktycznie pewna. Ale kim dokładnie był dla mojego prapradziadka, Piotra, Jan Sadzawicki? Tym razem musiałam skierować swoje poszukiwania do archiwów metrykalnych miasta i parafii Olkusz.
Obecnie odnalezienie indeksów metryk z tej miejscowości jest dość proste. Wystarczy skorzystać ze strony geneteka.genealodzy.pl. Ale kiedy ja ich poszukiwałam, niestety nie były one jeszcze dostępne online. Jedynym miejscem gdzie można było zyskać do nich dostęp było Archiwum Państwowe w Katowicach. A ja byłam ponad tysiąc kilometrów od Katowic… Na szczęście w takich właśnie momentach moich poszukiwań, zawsze spotykam na swojej drodze dobrych, życzliwych ludzi. Pasjonatów genealogii, którzy byli gotowi mi pomóc. Tym razem był to Pan Karol, aktywny działacz portalu genealodzy.pl.
Dzięki Panu Karolowi, udało mi się zdobyć metryki i zarazem informacje o Blajerach i Sadzawickich z Olkusza. Lub pisząc dokładnie z Ujkowa, Bolesławia i Starczynowa. W tych bowiem miejscowościach mieszkały owe rodziny, mniej więcej w połowie XIX stulecia. W ten sposób dowiedziałam się, że 28-go października 1850 roku w olkuskiej parafii małżeństwo zawarli Antoni Blajer i Karolina Sadzawicka, moi praprapradziadkowie. O losach i podróżach przodków Antoniego pisałam już we wcześniejszym aktykule. Według aktu ślubu, panna młoda, Karolina, córka Feliksa i Magdaleny Sadzawickich, chociaż w tamtym czasie mieszkała w Olkuszu, urodziła się w Jaworznie. Z aktu małżeństwa wynikało, że w momencie jego zawarcia rodzice Karoliny już nie żyli, ale w księgach olkuskich odnalazłam informacje o jej dwóch przebywających w tym mieście braciach: Karolu i Franciszku. Oczywiście w tej szytuacji musiałam prześledzić także ich losy. Kluczową dla rozwiązania zagadki kazała się historia Franciszka.
Franciszek Sadzawicki w 1863 roku ożenił się z panną Barbarą Malik, a pięć lat później, dokładnie 28-go stycznia 1868 roku, w Starczynowie, małej wsi niedaleko Olkusza, na świat przyszedł ich syn – Jan Chryzostom. Czy to nasz, pochowany w rodzinnym grobowcu Blajerów, Jan? Według mnie – tak. Co prawda data urodzenia Jana wykuta na cmentarnym pomniku nie do końca się zgadza, ale cóż… Być może Blajerowie nie dysponowali aktem urodzenia Jana i znali tylko orientacyjną datę… Może komuś po prostu coś się pomyliło… W dawnych czasach, gdy nie było bazy pesel, oficjalnych dokumentów urzędowych, takie rzeczy zdarzały się dość często. Szczególnie, że w 1865 urodził się starszy brat Jana, Franciszek. Może ktoś po prostu przekręcił daty urodzin braci. Innego Jan Sadzawickiego urodzonego w tamtym czasie nie udało mi się w każdym razie odnaleźć.
Jan Sadzawicki był zatem bratem ciotecznym Piotra Blajera. Ojciec Jana i Mama Piotra byli rodzeństwem. I chociaż między panami była dość spora różnica wieku (około 10 lat), to z pewnością utrzymywali ze sobą dobre kontakty, skoro Piotr zatrudnił Jana w swojej piekarni, a potem pochował w rodzinnym grobowcu. Jan, w przeciwieństwie do swoich dwóch braci, Franciszka i Antoniego, nigdy nie założył rodziny. Do końca życia pozostał kawalerem. Mój Tato wspominał kiedyś, iż słyszał od swojej Mamy, że Jan był niemową. Oczywiście dziś nie jestem w stanie zweryfikować tej informacji. Ale może właśnie dlatego Jan nigdy nie ożenił się… Kto wie… Zycie z jakąkolwiek niepełnosprawnością czy dysfunkcją w dawnych czasach nie było z pewnością łatwe…
Wiem, że w okresie międzywojennym Jan Sadzawicki mieszkał i pracował razem z rodziną Blajerów w Zawierciu. Teraz mogę już z pewnością powiedzieć kim dla nich był. Wiem gdzie się urodził, kim byli Jego rodzice, rodzeństwo, gdzie żył, czym się zajmował. Wiem, że miał dookoła siebie Bliskich, dom i pracę, a to przecież jest najważniejsze. W porównaniu z tym, co wiedziałam kilka lat temu, a raczej czego nie wiedziałam – to bardzo duża różnica.
Poszukiwania genealogiczne są troszkę jak praca detektywa; niezwykle fascynujące. Chociaż pozwalają nam rozwiązywać już dość przykurzone zagadki z przeszłości, to jednak satysfakcja z odkrywania tych dawno zapomnianych historii jest ogromna. Teraz, kiedy tylko odwiedzam zawierciański cmentarz i czytam nazwiska wyryte na starym pomniku, wiem już kim byli i kim są dla mnie Wszyscy tam pochowani. Znam już historie Jana i Piotra oraz ich blikich spoczywających w tym starym, rodzinnym grobowcu.