Historia Mrzygłodu i rodziny Pachlewskich
15-go stycznia 1855 roku w Kromołowie odbył się ślub moich praprapradziadków – Kacpra Baltazara Lipczyka i Marianny Pachlewskiej.
Rodzina pana młodego co najmniej od kilku pokoleń mieszkała w Kromołowie, ale panna młoda pochodziła z Mrzygłodu.
Mrzygłód jest obecnie dzielnicą Myszkowa, ale przez setki lat był niezależnym, dobrze prosperującym miasteczkiem. Kiedy zatem poszukiwałam przodków Marianny, zainteresowałam się także historią tej miejscowości. Jak to bowiem w wielu przypadkach bywa – historia rodziny wplata się w historię miasta… A historia Mrzygłodu, chociaż to niewielkie miasteczko, jest dość ciekawa.
Marianna Pachlewska urodziła się 24 stycznia 1835 roku, była córką Stanisława Pachlewskiego i Teresy Rusek. Ojciec Marianny w jej akcie urodzenia, jak również w pózniejszych i wcześniejszych dokumentach, określany jest jako obywatel miasta, mistrz profesji szewskiej.
Zostawmy jednak na chwilę rodzinę Pachlewskich, a przyjrzyjmy się historii Mrzygłodu. Miasteczko to na pewno istniało już w średniowieczu; pierwszy raz oficjalnie wymienione jest w dokumencie z 1373 roku – jako Mrziglod.
Samą, dość ciekawie brzmiącą, nazwę miejscowości tłumaczy legenda. Każe ona nam cofnąć się do czasów króla Kazimierza Wielkiego… Opowieść ta przywołuje jedno z wielu polowań na grubego zwierza, które miały miejsce w czasach tego króla. Młody władca, mial zapuścić się w głąb dzikiej, niekończącej się kniei w pogoni za wyjątkowo pięknym jeleniem. Kiedy jednak po szczęśliwym (dla króla, nie dla jelenia) zakończeniu pościgu, wyczerpany pogonią władca próbował odnalezć swych towarzyszy, okazało się, że nie jest to takie proste… Nadeszła zimna, jesienna noc, a król pozostawał sam w złowrogim, gęstym lesie. Zimno i głód dokuczaly mu niezmiernie. Kazimierz modlił się żarliwie o ratunek i w modlitwach swych obiecał, że jeśli wyjdzie żywy z tej opresji ufunduje pośród kniei kościół. Kiedy o poranku drużynnicy króla odnalezli go, skrajnie wyczerpanego – władca tylko szeptem poprosił o jedzenie bo „mrzy głód”.
Kazimierz słowa dotrzymał, ufundował kościół pod wezwaniem Wszystkich Swiętych (wydarzenia opisane w legendzie miały bowiem mieć miejsce na przełomie października i listopada). Tu rozpoczyna się legendarna historia Mrzygłodu. Bo wokół kościółka, drewnianego, z trzema ołtarzami powstało miasteczko. I według niektórych, miało nazywać się na początku „Mrzygłód Królewski”. Tyle legenda.
W XVI stuleciu miasteczko należało do Pileckich, właścicieli niedalekiej Pilicy. Potem przeszło na własność rodziny Padniewskich, następnie Zbarskich, potem Wiśniowieckich. W 1613 roku Jerzy, książę Zbarski, otrzymał od króla Zygmunta III Wazy przywilej ustanawiający cztery doroczne jarmarki w Mrzygłodzie. Na św. Mikołaja, na Trzech Króli, na święto Niepokalanego Poczęcia NMP oraz na św. Wojciecha.
Miasteczko przeżywało rozwit i rozwijało się. Jako że było lokowane na prawie niemieckim, posiadało wójta, burmistrza, rajców i ławników. Wszystkie wymienione wyżej magnackie rody otaczały staranną opieką mrzygłodzkich mieszczan. Pod ich patronatem powstały i rozwijały się cechy: szewski, krawiecki, garbarski i kowalski. Być może właśnie wtedy moi przodkowie przybyli do Mrzygłodu? Albo mieszkając tam zajęli się rzemiosłem? Jak pisał ksiądz Jan Wiśniewski w „Opisie Historycznym Zabytków i Kościołów Diecezji Częstochowskiej” z 1935 roku, cechy były niegdyś ozdobą mrzygłodziej parafii. W przywileju cechowym z 1610 roku zapisane jest, że bracia cechowi służyli kościołowi. Mieli obowiązek i przywilej oświetlania ołtarzy, zamawiania nabożeństw i asystowania w procesjach.
W pierwszej połowie XVII stulecia Mrzygłód przeszedł na własność rodziny Warszyckich. W 1647 roku Stanisław Warszycki – postać niezwykle kontrowersyjna i ciekawa – potwierdził wszystkie dotychczasowe przywileje mieszczan. Zwolnił ich także z jakiejkolwiek „robocizny” na rzecz dziedzica i tym samym zrównał w prawach z mieszkańcami pobliskiej Pilicy, miasteczka świetnie w owych czasach prosperującego. Mniej więcej w połowie XVII stulecia ufundował on w Mrzygłodzie nowy, murowany kościół, w miejsce bardzo starego już, drewnianego kościółka Wszystkich Swiętych.
Dlaczego nazwałam Stanisława Warszyckiego postacią kontrowersyjną? Pozwólcie, że w kilku słowach wyjaśnię. Był on na pewno osobą wykształconą, bardzo bogatą. Swietnie zarządzał swoim majątkiem i dobrami. Warszycki był też dość sprawnym politykim – i bez dwóch zdań – wielkim patriotą. Udowodnił to przede wszystkim podczas tzw. potopu szwedzkiego. Nigdy nie poddał swych dóbr, jego wojska wsławiły się niezwykłą bitnością i męstwem. Zarówno Kromołów jak i Pilica broniły się długo i tylko podstęp Szwedów spowodował, że ich defensywne działania nie były skuteczne. Warszycki aktywnie uczestniczył w obronie Jasnej Góry, a jego główna siedziba – Danków – nigdy nie została przez Szwedów zdobyta.
Z drugiej strony magnat ten znany był ze swojego okrucieństwa, jak mówi legenda – zarówno wobec poddanych jak i własnej rodziny. Lokalne podania, zarówno w Dankowie, jak i w Ogrodzieńcu, przypisują mu cechy takie jak sadyzm, skrajną chciwość, brak empatii i litości. To właśnie jego dusza ma powracać w wietrzne, pochmurne noce do swych dóbr i tam pokutować. W Ogrodzieńcu zgodnie z legendą pojawia się jako ogromny, czarny pies ciągnący za sobą ciężki łańcuch. A w Dankowie – jako bezgłowy jeździec pędzący na koniu… To mówią legendy. Jak było na prawdę – trudno powiedzieć.
Trzeba jednak przyznać panu Warszyckiemu, że dbał o swoje dobra. Po potopie szybko podniosły się one z chwilowego upadku i wróciły na drogę rozwoju.. Rzemiosło rozkwitło w Mrzygłodzie ponownie w drugiej połowie XVII stulecia. Ale historia, jak wiadomo, kołem się toczy i XVIII stulecie przyniosło kolejne wojny i spustoszenia. Z kronik dwiadujemy się, że w 1707 roku miasteczko i niedawno wybudowany kościół złupili Kozacy. Dwa lata później miała miejsce klęska głodu… W 1738 roku przez Mrzygłód przeszły kolejny raz wojska rosyjskie, a w 1796 stacjonowali w nim Prusacy.
Przez te wszystkie lata musiał jednak cechować mrzygłodzkich obywateli głęboki patriotyzm i umiłowanie swej małej ojczyzny. Zawsze bowiem aktywnie bronili swego miasteczka i dbali o nie. Odbudowywali szybko zniszczenia, a gdy Polska straciła niepodległość, pielęgnowali swą Polskość bardzo starannie. XIX-wieczna historia Mrzygłodu i losy moich przodków są tego dowodem.
Nie wiemy, niestety, kiedy dokładnie miało to miejsce, ale jak przypuszczam, musiało to dziać się w 1807 roku. Może rok później. W mieście odbyło się uroczyste „wprowadzenie Orła Polskiego na specjalnie przygotowany i udekorowany ołtarz”. Obywatele Mrzygłodu świętowali odzyskanie niezależności i jak wierzyli wtedy – odrodzenie się Państwa Polskiego. W tym bowiem czasie, w okresie wojen napoleońskich, powstalo przecież Księstwo Warszawskie.
Jak opisywał ówczesny wójt, Jan Kotarski, w czasie uroczystości kilkakrotnie „dano ognia z moździerzy”, bito w dzwony, miały miejsce przepiękne oracje, a ludność miasta odśpiewała przy akompaniamencie organ uroczyste „Te Deum Laudamus”. Mogę być pewna, że i moi przodkowie w tym wydarzeniu brali udział. Stryj ojca mojej przodkini Marianny Pachlewskiej – Stanisław – był bowiem w tym czasie mrzygłodzkim organistą. I tak właśnie historia Mrzygłodu łączy się z moją własną historią…
Co ciekawe – podczas tych uroczystości Mrzygłodzianie głośno wiwatowali na cześć Napoleona i francuskich wojsk. Dlatego, podobno, przez wiele dziesiątek kolejnych lat nazywano ich w okolicy „Francuzami”.
Historia Mrzygłodu jeszcze nieraz dowiodła patriotyzmu jego mieszkańców. Obywatele miasteczka aktywnie brali udział w chyba wszystkich zrywach narodowych i przez cały XIX wiek pielęgnowali polski język i tradycje. W czasie Powstania Styczniowego dzielnie wspierali przebywające w okolicy oddziały powstańców. A na przełomie lutego i marca 1863 roku miała tu miejsce bitwa, która do historii przeszła jako bitwa pod Mrzygłodem. Chociaż tak na prawdę walki miały miejsce w samym mieście.
Pozwólcie, że przytoczę ich opis z tamtych czasów:
„Gazeta Narodowa” z 10 marca 1863 r. obwieszczała: „Dochodzą nas w tej chwili wiarygodne wiadomości od naocznego świadka o walce pod Mrzygłodem niedaleko stacji kolei żelaznej Myszków stoczonej dnia 1 marca. Bandy moskiewskie w liczbie tysiąca paruset ludzi atakowały powstańców pod dowództwem Cieszkowskiego w mieście rozlokowanych. Atak rozpoczęli Moskale jak zwykle od zapalenia domów [15 stodół; 6 domów i zabudowania plebańskie jak podaje „Czas” z 3 marca 1863] na wstępie do miasteczka położonych. Odparci celnym ogniem z dubeltówek, z okien domów zajętych przez powstańców, Moskale [pod dowództwem Alenicza] po trzykroć cofali się, a odparci za trzecim razem dali znak do odwrotu na Myszków, gdzie kilkudziesięciu poległych zaraz pochowali [Ksiądz Romuald Wójcik podaje, że w walce brało udział 180 Rosjan i 120 powstańców po stronie polskiej dysponujących 30-ma strzelbami]. Powstańcy zrobili to samo ze swoimi poległymi, których liczba nam jest nieznaną, opuścili następnie Mrzygłód i wyszli w kierunku Ząbkowic”.
(Cytat za oficjalną stroną miasta Myszkowa: https://myszkow.naszemiasto.pl/bitwa-pod-mrzyglodem-relacje-prasowe-i-koscielne/ar/c1-2181500)
Oddział dowodzony przez Cieszkowskiego powrócił raz jeszcze do Mrzygłodu pod koniec maja 1863 roku. Odpoczywający pod Kuźnicą Masłońską żołnierze zostali bowiem niespodziewanie zaatakowani przez wojska carskie przybyłe z Częstochowy. Powstańcom udało się jednak ukryć w pobliskim lesie, skąd skutecznie ostrzeliwali nieprzyjaciół, uniemożliwiając im atak. Pod osłoną nocy przedostali się do Mrzygłodu, który okazał się dla nich bezpiecznym schronieniem. Po krótkim pobycie w miasteczku, wyruszyli w dalszą drogę w kierunku Wielunia.
Ta patriotyczna postawa Mrzygłowian spotkała się, jak można się domyślać, z represjami ze strony Rosjan. W odwecie za pomoc walczącym powstańcom, podpalili oni kilka domów w mieście i zabronili pochówku poległych w bitwie Polaków. Mieszkańcy miasteczka przeciwstawili się jednak temu zakazowi i w tajemnicy pogrzebali ciała polskich żołnierzy w zbiorowej mogile nieopodal Warty. Mogiła ta, aż do czasów odzyskania niepodległości przez Polskę, była miejscem patriotycznych demonstracji i wystąpień lokalnej ludności. Za solidaryzowanie się z powstańcami na Mrzygłód spadła jeszcze jedna dotkliwa kara. Został on bowiem pozbawiony praw miejskich na mocy dekretu carskiego z 13 lipca 1869. Tak zakończyła się kilkusetletnia historia miasta Mrzygłód. Stało się ono z dnia na dzień wioską…
Bohaterów Powstania Styczniowego upamiętnia pomnik stojący na mrzygłodzkim rynku.

I jeszcze jedna ciekawostka, o której chciałabym Wam, Drodzy Czytelnicy, opowiedzieć. Nie udało mi się tej informacji tak na prawdę zweryfikować, ale pojawia się ona w kilku źródłach. Otóż podobno w XIX wieku wszystkie domy przy mrzygłodzkim rynku nie miały okien od frontu. A dokładniej – okna chociaż były, zostały pozakrywane, pozabijane deskami. Dlaczego? Otóż podobno władze rosyjskie wydały w pewnym momencie nakaz, by z okazji świąt państwowych czy np. z okazji urodzin cara czy członków carskiej rodziny, rynki miast i miasteczek były odpowiednio dekorowane. W tym także okna domów na owe rynki wychodzące. Mrzygłodzianie bardzo kreatywnie podeszli do problemu nie egzekwowania tego nakazu – zlikwidowali okna wychodzące na rynek!
W takim to właśnie miasteczku urodziła się i wychowywała Marianna Pachlewska – moja prapraprababcia. Marianna miała trzy siostry (z których jedna zmarła w dzieciństwie) oraz trzech braci (także jeden z nich zmarł jako dziecko). Jej ojciec Stanisław miał tylko jedną siostrę, Katarzynę, ale za to sporo kuzynów, kuzynek i rodzeństwa ciotecznego. Można powiedzieć, że ród Pachlewskich (czasem zapisywanych także jako Pachlowscy) posiadał w Mrzygłodzie kilka „gałęzi”. Rozrysowane przeze mnie drzewo genealogiczne wskazuje, że wywodzili się oni prawdopodobnie od wspólnego przodka żyjącego w pierwszej połowie XVIII stulecia. Dziadek Marianny, Tomasz, urodzony ok. 1769 roku był jego wnukiem. Niestety, ponieważ tak stare metryki nie zachowały się, nie znam imienia tego przodka. Jedynie zapisy pokrewieństwa Pachlewskich – jego potomków w późniejszych aktach (określenia takie jak stryj, brat cioteczny itd.) dowodzą jego istnienia.
Czasami, mniej więcej do połowy XVIII stulecia nazwisko moich przodków zapisywane było także jako Pachel. Niestety do naszych czasów nie zachowały się oryginalne akty metrykalne z tamtych czasów, a tylko rejestr urodzeń. Jedyne co mogę na jego podstawie wnioskować to fakt, że prawdopodobnie przodkowie Marianny już na początku XVIII wieku mieszkali w Mrzygłodzie. A może i wcześniej… Kto wie…
Tak jak wcześniej wspominałam, Pachlewscy byli głównie rzemieślnikami. Stanisław, ojciec Marianny był szewcem, byli wśród nich też sukiennicy, a stryj Stanisława – ojca Marianny – o tym samym imieniu – był organistą. O nim też już wspominałam. Wydaje się, że rodzina była religijna, pielęgnowała związki z kościołem. Tak wnioskować mogę na podstawie niektórych aktów chrztu dzieci z rodziny Pachlewskich. Często ich ojcami chrzestnymi zostawały osoby duchowne (np. mrzygłodzki wikariusz był ojcem chrzestnym młodszej siostry Marianny). Wskazuje to na dobre kontakty z duchowieństwem, ale też z pewnością na status rodziny.
W łacińskich dokumentach Pachlewscy określani są oni jako „famatus”. Określenie to zwykle zarezerwowane było dla średnio zamożnych i zamożnych mieszczan, najczęściej zajmujących się rzemiosłem. I tu się wszystko zgadza. Przypuszczam, że musieli być mieszczanami z troszkę „wyższej półki” w społecznej hierarchi Mrzygłodu. Znalazłam bowiem dwa przykłady gdzie chrzestymi ich dzieci zostawali „generosus”, czyli osoby pochodzenia szlacheckiego czy urzędnicy ziemscy. Także jakieś kontakty Pachlewscy i z nimi mieć musieli.
Nie wiem czy pra…babcia Marianna umiała pisać i czytać, ale spora część męskiej części rodziny nie miała z tym problemu. Pewnie jako rzemieślnicy, członkowie cechów, musieli prowadzić księgi rachunkowe itp. Oczywiście o Stanisławie – organiście nie wspomnę. Nie wiem czy tak właśnie było w Mrzygłodzie, ale na wsiach, to zwykle organiści w XVIII, czy w pierwszej połowie XIX stulecia, pełnili rolę nauczycieli. A także pomocników księży; pomagali np. w przygotowywaniu nabożeństw, prowadzili sprzedarz opłatków przed Bożym Narodzeniem itp. Stąd pewnie dobre kontakty rodziny z miejscowym duchowieństwem. Swoją drogą ponieważ zawód organisty często był dziedziczony, zastanawiam się czy ktoś wcześniej w rodzinie Pachlewskich także go wykonywał… W kilku miejscowościach na ziemi kieleckiej odnalazłam ślady Pachlewskich – organistów. Czy to jednak tylko zbieg okoliczności? Czy byli oni spokrewnieni z „moimi” Pachlewskimi? Na tę chwilę nie jestem w stanie tego stwierdzić, wciąż badam dostępne informacje.
Z ciekawostek – na oficjalnym portalu informacyjnym miasta Myszkowa, odnalazłam informacje, że w 1909 Pan Wincenty Pachlewski – całkiem możliwe, że także potomek moich przodków, był jednym z założycieli małej orkiestry dętej, która w owym roku rozpoczęła działalność przy mrzygłodzkim kościele…
Pewnie talent do muzyki pozostał w rodzinie… I po raz kolejny historia Mrzygłodu i historia Pachlewskich ma swój wspólny punkt.
Marianna Pachlewska z pewnością wychowana była w duchu patriotyzmu, szacunku do pracy, rodziny i swoich rodaków. Podobne wartości wyznawał zapewne jej mąż Kacper. Losy jego rodu i jego rodzinnego miasta Kromołów, postaram się opisać w niedalekiej przyszłości. Para przekazała te zasady i wartości swoim dzieciom, a one kolejnym pokoleniom. I tak wśród potomków Marianny i Kacpra byli m.in legioniści i żołnierze biorący udział w I-szej wojnie światowej (losy jednego z prawnuków tej pary, ułana Władysława Lipczyka opisałam tutaj). Byli także członkowie grup konspiracyjnych z okresu niemieckiej okupacji, uczestnik Powstania Warszawskiego i żołnierz Armii Andersa… Marianna i jej przodkowie z pewnością byliby z nich dumni.
Drodzy Czytelnicy, jeśli macie przodków pochodzących z małych miasteczek czy spokojnych, nudnych wydawło by się, wsi – nie zawsze musi to oznaczać, że w ich historiach nie ma nic ciekawego do odkrycia. Zawsze warto zagłębić się w dzieje i rodziny, i jej miejscowości. Z pewnością jest tam wiele ciekawych faktów do poznania… Historia Mrzygłodu jest tego dowodem.
4 komentarze
Bulski
Z dużym zainteresowaniem przeczytałem ciekawą Pani opowieść o historii miasteczka Mrzygłód jak i o Pani przodkach. Zbieżność moich zainteresowań z Pani tekstem wynika, jak się zapewne Pani już domyśla, z moimi poszukiwaniami „śladow” moich przodków „po mieczu” ktorzy zamieszkiwali w Myszkowie i okolicznych miasteczkach ( wsiach?) Mrzygłod, Mijaczow, Mrzygłodek itp. Jak dotychczas, udało mi się ustalić, to moi pra pra byli w tym mieście rzemieślnikami od około 1750 r. Czy dysponuje Pani, być może, jakimiś jeszcze informacjami o historii tego rejonu? Byłbym wielce zobowiazany za „podpowiedzi” i ewentualne linkli. Z poważaniem mgr inż. ireneusz Bulski z W-wy.
Elzbieta
Troszkę informacji na temat samego Mrzygłodu posiadam oczywiście. Z Myszkowem już gorzej. Teraz to ta sama miejscowość, a dawniej były to jednak dwa oddzielne organizmy. Pozwoli Pan, że skontaktuje się z Panem w sprawie tego wątku bezpośrednio na Pana adres e-mailowy.
Marian Kotarski
Z przyjemnością i dużym zainteresowaniem przeczytałem opublikowane tu notatki dowiadując się na przykład, że mój praprzodek był wójtem Mrzygłodu w XIX w. Mam prośbę o adres e-mail do archiwum kolejowego w Sosnowcu. W rodzinie miałem kolejarzy, może coś odnośnie ich pracy tam znajdę. Pozdrawiam. MK
Elzbieta
Bardzo dziękuję za miły komentarz. Cieszę się bardzo kiedy goście odwiedzający mojego bloga znajdują w moich tekstach coś ciekawego, inspiracje do własnych poszukiwań. Adres e-mail do archiwum PKP w Sosnowcu, z którego korzystałam to: archiwum.sosnowiec@pkp.pl ; mam nadzieję, że nadal pozostaje taki sam…